Pierwsze z Filadelfii...

 


Emocje odkryć… Jeśli ktoś z Was kiedykolwiek szukał wyjaśnienia jakiejś zagadki i odnalazł je, wie jakie temu towarzyszą emocje. Jeśli chodzi o monety, to uczucie jakie mi towarzyszy podczas odkrywania tych małych skarbów czy to w epokowej prasie, w dokumentach, czy w szufladach muzealnych gabinetów jest nie do opisania.

Dziś kolejne odkrycie z kolekcji monet II RP The Royal Mint Museum, choć jak przeczytacie i zobaczycie - nie tylko...

Na wstępie chciałbym wymienić jedno nazwisko - Roger W. Burdette. Jego otwartość, okazane zainteresowanie i chęć pomocy okazały się bezcenne. Dzięki Rogerowi udało mi się dotrzeć do informacji, które nie tylko miały wpływ na wynik niniejszego „śledztwa”, ale również z pewnością pozwolą rzucić nowe światło na kilka kwestii związanych z pierwszą emisją srebrnych monet II RP. Roger, DZIĘKUJĘ!

Tym razem wpis miał być krótki. Bez notki historycznej. Ot zaprezentowanie nieopisanego do tej pory egzemplarza próby technologicznej. Nie wyszło, ale mam nadzieję, że przeczytacie do końca bo odkrycia przy tej monecie, przynajmniej dla mnie, są niesamowite.

Z pozdrowieniami,

Krzysiek

Nowy numer

Jeśli czytaliście poprzedni wpis, to wiecie, że również dziś bohaterką będzie Żniwiarka z 1924 roku wybita w mennicy w Filadelfii. Żniwiarka naznaczona numerkiem.

O ile w przypadku warszawskich bliźniaczek (i ich siostry z MNW) można by się spierać czy są warte odnotowania jako dotychczas niezidentyfikowana i nieskatalogowana odmiana (choć wydaje mi się, że różnicę stempli udało mi się wykazać), o tyle bohaterka niniejszego wpisu pretenduje (i ma ku temu powody) do uwzględnienia jej pośród egzemplarzy oznaczonych w katalogu Pana Janusza Parchimowicza jako P133i, P133l i P133m.

Próżno szukać informacji o tej próbie (lub tego typu próbach) w komunikatach i cennikach Gabinetu Mennicy Państwowej. Próżno szukać w notatkach Gustawa Soubisse-Bisiera. Terlecki też nie odnotowuje takiego typu w swoim katalogu…

Po raz pierwszy tego typu moneta pojawiła się na rynku aukcyjnym w 2004 r. na Aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego – znajdziecie ją TUTAJ

W opisie czytamy: moneta wybita odwróconym stemplem, na awersie wklęsły napis 14 - U.S.M. (oznaczenia z mennicy w Filadelfii dla prób menniczych), srebro, 10.01 g, moneta dotychczas nieopisana w literaturze, bardzo rzadka.

O dwóch kolejnych dowiedzieliśmy się w 2015 roku, kiedy to zagościły na aukcjach Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka: Numer 3 i Numer 25.

Dziś przedstawiam Wam kolejną… tylko trochę jakby wybrakowaną… Przed Wami nr 15:


Źródło: Zdjęcia udostępnione Autorowi przez The Royal Mint Museum, są wyłączną własnością The Royal Mint Museum

Nasza bohaterka do najpiękniejszych nie należy. Do tego brak oznaczenia „U.S.M.”.

Czy ktoś po prostu nie nabił numerka na monecie obiegowej? – pomyślałem. Tożsame pytanie można zadać również w stosunku do wszystkich reprezentantek tego typu rozszerzając je o nabicie napisu U.S.M.  

Spróbujmy zatem rozstrzygnąć czy ktoś w epoce zabawił się na szkodę kolekcjonerów, czy jednak wszystko jest ok.

Zacznijmy od weryfikacji numerka monety z RMM. Analiza porównawcza kroju puncowanych liczb wydaje mi się wskazywać na to, że punce numeryczne były takie same.

 

Źródła: Nr 14 - WCN, Nr 25 - Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk

Brak wybicia „U.S.M.” oznaczałby w tym wypadku przeoczenie? Może analiza porównawcza wszystkich egzemplarzy da jakieś odpowiedzi?

„Nowy” stempel wielozadaniowy

Proces myślowy rozpoczął się tak: skoro to próby technologiczne i skoro puncowano monety (a nie stemple, z czym spotkałem się już podczas poszukiwań) to nie testowano różnych stempli, a być może ustawienia nacisku prasy. Skoro tak, to stempel powinien być ten sam, więc może uda się odnaleźć charakterystyczne cechy wspólne. 

Źródło: Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk oraz The Royal Mint Museum

Jeśli czytaliście wpis o bliźniaczkach to domyślacie się już co zostało uwidocznione na zdjęciach powyżej. W zestawieniu pominąłem egzemplarz z aukcji WCN z uwagi na zbyt niską rozdzielczość zdjęć (nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić tego elementu).

Choć zdwojenie jest minimalne to jednak istnieje. Wiemy zatem, że strona portretowa powyższych monet została wybita tym samym stemplem. Co nam to daje? Prawdopodobieństwo tego, że ktoś wybrał sobie monety z obiegu i trafił na Doubled Die na wszystkich egzemplarzach jest dość niskie.

W tym momencie chcąc pokazać Wam różnicę między stemplami (próba vs. obieg) wybrałem kilka zdjęć aukcyjnych… I co? Zobaczcie sami…


Źródła zdjęć monet obiegowych: MARCINIAK i RDA

Do głowy przychodziły mi dwa rozwiązania zagadki:

  • zdwojenie nie powstało na stemplu, a na wcześniejszym etapie (Master Die lub jednego z Working Hub) – w takim wypadku kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt stempli mogło nosić te same cechy,
  • zdwojenie powstało na stemplu, którym bito te próbne egzemplarze, ale został on wtórnie wykorzystany do bicia monet obiegowych.

Szybki przegląd archiwum onebid.pl dał następujący rezultat: na circa 190 zdjęć monet, które przejrzałem, na sześciu odnalazłem cechy stempla pokazane wyżej. Poniżej jeszcze porównanie naszej dzisiejszej bohaterki z innym, obiegowym egzemplarzem filadelfijskiej dwuzłotówki ze zbiorów RMM (zwróćcie uwagę na jedną z charakterystycznych cech DD - elementy reliefu poszerzają się, odwrotnie niż w przypadku zdwojenia maszynowego).


Źródło: Zdjęcia udostępnione Autorowi przez The Royal Mint Museum, są wyłączną własnością The Royal Mint Museum
  

Temat na pewno wymaga dalszej eksploracji, ale liczba wstępnie znalezionych egzemplarzy wykazujących powyższe cechy wskazuje raczej na pojedynczy stempel. Do tego ta drobna wypustka za dwójką (zaznaczona zielonym kółkiem na jednym z poprzednich zdjęć) też zdaje się to potwierdzać – wygląda na uszkodzenie stempla. 

Moim zdaniem mamy zatem do czynienia z odmianą stempla obiegowej dwuzłotówki z Filadelfii. Co więcej, stempel, którym wybito próbne egzemplarze był dalej wykorzystywany do bicia monet obiegowych, co nie jest już tak częstym i oczywistym zjawiskiem.

Nowe karty historii…

W międzyczasie próbowałem również odnaleźć egzemplarze próbne bite w Stanach, na których widniałyby podobne punce numeryczne. Nie udało się, wysłałem więc zapytanie do US Mint – odpowiedź była natychmiastowa, ale niestety bez informacji, których szukałem.

Spróbowałem zatem zasięgnąć wiedzy eksperckiej w zakresie mennictwa amerykańskiego. Tu z pomocą przyszedł Roger W. Burdette. Dowiedziałem się m.in. że mennica filadelfijska prawie nigdy nie puncowała liter ani cyfr w egzemplarzach próbnych lub eksperymentalnych. Zwykła procedura polegała na wybiciu jednego lub większej liczby monet testowych, następnie umieszczeniu ich w oznaczonej kopercie i zaklejeniu koperty. W takiej formie były one dostarczane odpowiedniemu urzędnikowi Departamentu Skarbu lub reprezentantowi zagranicznego rządu. Jeśli testy dotyczyły różnych stopów, koperty były znakowane, a czasami na monetach nanoszono zapis atramentowy. W ten sam sposób oznaczano monety krajowe i zagraniczne proponowane do produkcji w US Mint. Czyżby zatem numerki nie zostały nabite w Filadelfii?

Również w odniesieniu do mojej teorii o testowaniu nacisku czy innych ustawień prasy i oznaczaniu ich na monetach dowiedziałem się, że jest to mało prawdopodobne, gdyż tego typu szczegóły zapisywane były w małych notesach kieszonkowych przez pracowników Philadelphia Engraving Department, ale nie było to zazwyczaj przedmiotem dyskusji w przypadku monet kontraktowych.

To jednak nie wszystko. Temat okazał się na tyle interesujący, że Roger postanowił pomóc mi w rozwiązaniu tejże zagadki. W narodowych archiwach odnalazł korespondencję dotyczącą m.in. tych właśnie naznaczonych numerkami Żniwiarek… Gotowi? J

Poniższe zdjęcie część z Was pewnie kojarzy z okładki Światowida z dnia 11 października 1924 r. (tu w oryginale):

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.” 
 

Zgodnie z opisem zdjęcia okładkowego: Sekretarz poselstwa polskiego w Waszyngtonie p. Leon Orłowski (w białym garniturze) ogląda w towarzystwie dyrektora Mennicy Stanów Zjednoczonych w Filadelfji (Freas Styer, na prawo od Orłowskiego) i jego sekretarza (Frank H. Chaffin, na lewo od Orłowskiego) przez szkło powiększające pierwszą odbitą tam polską monetę srebrną dwuzłotową.

Leon Orłowski, polski dyplomata, w latach 1924-1927 sekretarz legacyjny w Poselstwie RP w Waszyngtonie, był łącznikiem między Rządem RP a US Mint w czasie ustalania szczegółów kontraktu bicia polskich monet w mennicy filadelfijskiej. Jemu w udziale przypadło oglądanie pierwszego egzemplarza próbnego filadelfijskiej dwuzłotówki. W dniu 28 sierpnia 1924 r. był również obecny podczas wybijania pierwszych 2500 egzemplarzy obiegowych dwuzłotówek z Filadelfii– właśnie to wydarzenie zostało uwidocznione na zdjęciu.

Poniżej znajdziecie korespondencję z końcówki sierpnia 1924 r. dotyczącą tych właśnie zdarzeń.

  • List Nadzorcy Mennicy w Filadelfii do Dyrektora US Mint z dnia 21 sierpnia 1924 r. przekazujący pierwszy próbny egzemplarz dwuzłotówki. 

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.”
 
Jak widać już na samym początku można było wyeliminować dysproporcję w otoku, która to stała się jedną z cech charakterystycznych tej emisji. Ta cecha może moim zdaniem także potwierdzać przypisanie monet próbnych P133a i P133b mennicy warszawskiej.
  

  • List p.o. Dyrektora US Mint do Nadzorcy Mennicy w Filadelfii z dnia 22 sierpnia 1924 r. informujący m.in. o pozytywnym przyjęciu przez Leona Orłowskiego egzemplarza próbnego oraz o jego prośbie dotyczącej wstrzymania się z biciem monet do jego wizyty.

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.”

 

  • List p.o. Dyrektora US Mint do Nadzorcy Mennicy w Filadelfii z dnia 25 sierpnia 1924 r. informujący o spodziewanej wizycie Leona Orłowskiego, który wyraźnie zażyczył sobie aby być obecnym przy biciu pierwszych 2500 dwuzłotówek. 

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.”


No dobrze, ale co z naszymi próbami?

  • 10 września 1924 r. Nadzorca Mennicy w Filadelfii przekazał Dyrektorowi US Mint przygotowaną na prośbę Leona Orłowskiego przesyłkę, w skład której wchodziło: 25 pierwszych wybitych monet dwuzłotowych, medal oraz dwie dodatkowe dwuzłotówki. 

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.”


Ciekawe co to był za medal - jak wynika z dalszej korespondencji nie trafił do Orłowskiego. 

  • 12 września 1924 r. Orłowski otrzymał od Dyrektora US Mint list przekazujący powyższe monety… Dowiadujemy się z niego jednak, że te pierwsze 25 egzemplarzy było numerowane (od 1 do 25) (dodatkowe dwa egzemplarze były bez numerów). 

Źródło: NARA RG104 Entry 328F, Box 16 “Polish Coinage 1924-1928.”

Zatem zagadka rozwiązana: numery wybite zostały faktycznie w Stanach Zjednoczonych, jednak monety te nie były próbami technologicznymi, a próbkami pierwszych 25 obiegowych egzemplarzy filadelfijskich dwuzłotówek.

Powyższe ustalenie jest również spójne z faktem, że monety wybite tym samym stemplem znalazły się w obiegu. Potwierdzają to również dane metrologiczne egzemplarza z RMM - zawartość srebra z badania spektrometrycznego wyniosła 77%, czyli blisko próby ustawowej (inny egzemplarz obiegowy Filadelfijki ze zbiorów RMM uzyskał wynik 77,14%), waga: 10,007 g, średnica: 26,97 mm.   

Jaki był dalszy los tych pokazowych egzemplarzy? Zapewne przyleciały do Polski, jednak wydaje mi się, że nie od razu… Orłowski potwierdził ich otrzymanie 20 września, był naocznym świadkiem ich bicia jeszcze w sierpniu i miał pełną świadomość tego, że zostały wybite stemplem odwróconym (z resztą nie tylko on). Pierwszy transport monet obiegowych z Filadelfii dotarł do Polski w połowie października, a pierwszym zgłoszonym zastrzeżeniem, które nadeszło z Warszawy było… niewłaściwe ułożenie orła…

Do Filadelfii z pewnością jeszcze wrócimy, tymczasem na koniec mała dawka humoru z epoki.

Źródło: Mucha, 14 listopada 1924 r., polona.pl

P.S. Jeśli jeszcze tu jesteście - cieszę się bardzo. Może to nic wielkiego, niewidoczny gołym okiem szczegół, niezbyt atrakcyjna moneta z numerkiem, kilka nieznanych dotąd faktów... ale powiem Wam szczerze, że przez ostatni tydzień, kiedy rozgrywała się ta przygoda, czułem się trochę jak Krzysztof Kolumb odkrywający Amerykę ☺

Tradycyjna prośba - jeśli gdzieś popełniłem błąd, bądź macie inne zdanie lub myślicie, że warto byłoby coś doprecyzować - dajcie znać. Zapraszam również na fanpage FB, a jeśli podobał Wam się wpis i w Waszej ocenie warto, żeby dotarł do szerszego grona odbiorców to dajcie mu proszę szansę w algorytmach (łapka, udostępnienie, komentarz np. TUTAJ - z góry dziękuję!) ☺ 

[UPDATE]

Dzięki uprzejmości Artura Chołody udało mi się zdobyć zdjęcia ząbkowania monety z numerem 25 (raz jeszcze dziękuję Artur!). Jak zobaczycie, ten aspekt również potwierdza wnioski zawarte w niniejszym wpisie - ząbkowanie jest identyczne jak w przypadku monety obiegowej, z charakterystycznym dla tej emisji wąskim karbem pośrednim. Poniżej zdjęcia monety z kolekcji Artura, a dla porównania zdjęcia mojego obiegowego egzemplarza wybitego tymże stemplem.

Źródło: Artur Chołody, zdjęcie udostępnione autorowi przez właściciela monety

Źródło: zdjęcia własne

Porównanie: po lewej stronie moneta obiegowa, po prawej stronie nr 25



Komentarze

  1. Po pierwsze,GRATULACJE!
    Twój blog coraz bardziej mi się podoba.
    Po drugie...
    Zbierając materiały do katalogu monet Królestwa Polskiego 1917-1918 natknąłem się na roczne raporty dyrektorów amerykańskiej mennicy (Annual Report of the Director of the Mint for the Fiscal Year Ended June 30, 19XX). W raporcie za rok fiskalny kończący się 30 czerwca 1927 jest tabela zawierająca informacje o ilości stempli do monet wyprodukowanych w amerykańskich mennicach od 1 lipca 1926 do 30 czerwca 1927. W jej ostatnim wierszu zapisano, że w Filadelfii wykonano 35 stempli do polskich monet i że stempli tych nie użyto.
    Co to były za stemple? Do jakich monet? Czy Polska zamówiła jakieś monety i zamówienie wycofała?
    Próbowałem się tego dowiedzieć - niestety bezskutecznie. Pytania wysłane do USA pozostały bez odpowiedzi. Może Tobie się uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad 1. Serdecznie dziękuję! :)
      Ad 2. Temat zakolejkowany - mam nadzieję, że znajdzie się wyjaśnienie również tej zagadki :)

      Usuń
  2. Dzień dobry
    Świetny artykuł! Mega ciekawe informacje, zdobywanie tej wiedzy musiało być bardzo ciekawą przygodą.

    W artykule jest informacja o dwóch monetach bez nabijanych numerów. Znalazłem taką na hiszpańskim formy, czy moneta z U.S.M. I bez numeru. Ciekawe czy oryginał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.imperio-numismatico.com/t38011-polonia-2-zlote-1924

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję za dobre słowo, jak również za link - bardzo intrygujący egzemplarz... [wpisuję na listę TO DO na Nowy Rok ;) ] Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty