TEKTUROWE WZORY MONET POLSKICH

 


Źródło: MARCINIAK

Rozpoczynając prace nad tym wpisem, nie sądziłem, że zanim jeszcze się ukaże, okaże się kontrowersją. Kiedy Damian Marciniak opublikował filmik o tekturowych wzorach monet polskich, sięgnąłem do mojej listy tematów „TO DO” i postanowiłem odkreślić go z listy. Tekst miał być jedynie zlepkiem ciekawostek, które zakładałem, że uda mi się odnaleźć. Odnalazłem (nie tylko w czeluściach Internetu). Czy są to jedynie ciekawostki uzupełniające dotychczasową wiedzę, czy też informacje mogące potencjalnie stanowić punkt zwrotny historii wzorów – nie wiem, ocenicie sami.

Nie czuję, aby temat został dostatecznie wyjaśniony, dlatego też niniejszy wpis traktuję raczej jako punkt zapalny do dyskusji – być może ktoś z Was dotarł już wcześniej do informacji, które wspierałyby obowiązującą wersję historii powstania tekturowych wzorów lub też pomoże mi w dotarciu do dowodów świadczących na rzecz alternatywnego rozwiązania. Będę wdzięczny za wszelkie informacje.

Wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości….

Na kartach kultowego już i najbardziej kompletnego katalogu monet II RP autorstwa Pana Janusza Parchimowicza „Monety Rzeczypospolitej Polskiej 1919-1939” znajdziemy zdjęcia świetnych tekturowych imitacji monet od złotówki w dół, do jednego grosza – łącznie siedem nominałów.

We wprowadzeniu do poświęconego im rozdziału znajduje się następujący opis: Po reformie walutowej 1924 podczas wprowadzania nowych monet do obiegu, przekazano kasjerom w bankach, na pocztach itd. wybite w tekturze wzory nowych monet. Do dzisiaj zachowało się bardzo mało tych wzorów i stanowią one ogromną ciekawostkę numizmatyczną.


Pierwszą kwestią, która w przypadku tego katalogowego zestawu odnalezionych wzorów oraz podanych wyjaśnień wzbudziła moje wątpliwości był brak wzorów najszerzej komentowanych w epokowej prasie monet jedno i dwuzłotowych pierwszej emisji przy obecności wzoru złotówki z 1929 r. projektu Kotarbińskiego. Można by rozwiać powyższą wątpliwość stwierdzeniem, że to tektura, nietrwała, wzory Żniwiarek mogły przecież zaginąć, spłonąć, albo zwyczajnie jeszcze nie wypłynąć na rynek kolekcjonerski. Coś jednak nie dawało mi spokoju, a każda kolejna godzina poszukiwań informacji w repozytoriach cyfrowych wzmagała zarówno wątpliwości, jak i ciekawość.

W prasie, w podręcznikach dla pracowników bankowych, a także innych publikacjach z epoki zgromadzonych w repozytoriach cyfrowych nie udało mi się odnaleźć nic co mogłoby potwierdzać przytoczony cel powstania i przeznaczenie tekturowych wzorów. Sprawozdania mennicy, a także komunikaty gabinetu numizmatycznego również w zakresie tekturowych monet milczały.

Moje poszukiwania nie były jednak bezowocne. Udało mi się wpaść na trop tekturowych wzorów monet w latach trzydziestych, a w zasadzie w końcówce lat trzydziestych. Odnalazłem dwie odrębne historie, które moim zdaniem mogą stanowić zarówno uzupełnienie dotychczasowej wiedzy o tychże obiektach westchnień miłośników mennictwa IIRP, jak i alternatywne rozwiązanie zagadki ich pochodzenia. Do tego jednak jeszcze wrócimy.

Pierwsze odnalezione wzory

Pogodzony z tym, że raczej nie uda mi się samodzielnie ustalić źródła przedstawionej w katalogu informacji, postanowiłem zasięgnąć wiedzy u samego autora. Udało mi się porozmawiać z Panem Januszem Parchimowiczem, któremu niniejszym serdecznie dziękuję za poświęcony czas i przekazane informacje.

Pan Janusz Parchimowicz po raz pierwszy natknął się na tekturowe wzory podczas kwerendy w Zamku Królewskim – 50 groszy i 1 złoty. W 1996 r. opisał je w katalogu: „Monety Polskie od 1916 r.” w sposób następujący (opis złotówki):

Moneta wybita w tekturze, pochodzi ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. Według ofiarodawcy, tego rodzaju wzory otrzymywali kasjerzy bankowi przy wprowadzaniu nowych monet do obiegu.

Rozwinięciem powyższego opisu jest to, że dziadek darczyńcy, pracownik banku, przekazał mu właśnie taką wersję wydarzeń.

Źródła mówione są często jedynymi źródłami informacji o obiektach historycznych. Wobec braku zidentyfikowanych źródeł pisanych o takim wykorzystaniu tekturowych wzorów, postanowiłem dowiedzieć się więcej o tej konkretnej historii. Udało mi się dotrzeć do darczyńcy wzorów znajdujących się w zbiorach Zamku Królewskiego - Prof. Borysa Paszkiewicza, któremu niniejszym również serdecznie dziękuję za podzielenie się ze mną pełną wersją historii tychże wzorów. Poniżej przytaczam odpowiedź jaką otrzymałem na skierowane przeze mnie zapytanie.

Zamkowi przekazałem, o ile pamiętam, 50 gr typu z 1923 roku i 1 złoty typu z 1929 roku. Otrzymałem je niegdyś nie od dziadka, ale jego siostry, […], która przed II wojną światową pracowała we Lwowie jako urzędniczka bankowa. Wedle wiadomości, które od niej otrzymałem, były to wzory rozprowadzane wśród kasjerów (chyba również w sklepach, jeśli dobrze pamiętam), mające ich zapoznać z nowymi monetami. Moja praciotka była osobą wielkiego serca, ale przekazując mi tę wiadomość miała około 70 lat. Sam jestem dziś niewiele młodszy, ale ludzie starzeli się niegdyś szybciej niż dzisiaj, dlatego nie traktowałbym tej relacji jako absolutnie pewnej, tym bardziej, że przeszła i przez moją pamięć. Ma Pan rację, że zastanawiający jest brak wzorów monet złotowych z 1924 roku, a przecież reprezentowane 50 gr i 1 zł nie były wprowadzane jednocześnie.

Wobec braku alternatywnego źródła informacji (pomijam w tym miejscu niektóre rozbudowane opisy aukcyjne, w których powyższa historia przeszła niemałą ewolucję, bez przywołania jakichkolwiek źródeł historycznych), które mogłoby potwierdzić, uprawdopodobnić, bądź w 100% zakwestionować zastosowanie tychże wzorów w placówkach bankowych, moje wątpliwości nie zostały rozwiane. Niemniej jednak jeden z elementów powyższej historii okazał się być wspólnym mianownikiem z historią alternatywną. Na chwilę obecną zapamiętajmy, że osoba, od której darczyńca otrzymał owe wzory pracowała we Lwowie.

Zanim przejdziemy do historii „alternatywnych” (bądź „uzupełniających”), na jakie natrafiłem podczas moich poszukiwań, przyjrzyjmy się jeszcze detalom wzorów, które w mojej ocenie również mogą mieć znaczenie przy ustalaniu ich pochodzenia i zastosowania.

Detale tekturowych wzorów

Jeśli przyjąć za pewnik przytoczoną wyżej historię wzorów, które zgodnie z nią miały służyć zapoznaniu urzędników bankowych z nowymi monetami, to myślę sobie, że powinny one odpowiadać niemal w 100% (pomijam zastąpienie legendy awersu napisem otokowym „WZÓR MONETY POLSKIEJ”) wzorom opublikowanym w rozporządzeniach Ministra Skarbu, zwłaszcza jeśli ich produkcja miałaby odbywać się w Mennicy Państwowej. Tymczasem na awersach tekturowych groszówek brak jest inicjałów projektanta, natomiast na złotówce brak znaku Kościesza. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zbyt małe elementy, ale biorąc za przykład tekturowy wzór 50-groszówki ze zbiorów Zamku Królewskiego – wydaje mi się, że mniejsze elementy reliefu zostały bardzo dobrze odwzorowane, zatem dlaczego te akurat pominięto? Również do tego wątku wrócę w dalszej części…

Stan zachowania tekturowych wzorów uniemożliwia jednoznaczne ich porównanie, aczkolwiek sądząc po zaprezentowanych w Katalogu Pana Janusza Parchimowicza zdjęciach, a także tych, które możemy odnaleźć w przestrzeni sieciowej, zwrócę w tym miejscu jeszcze uwagę na kilka elementów, które mogą okazać się istotne w dalszych rozważaniach:

·     orzeł – godło nie jest jednolicie odwzorowane, zarówno względem opublikowanych wzorów, jak i porównując poszczególne tekturowe nominały,

·       czcionka napisu otokowego również nieco odbiega od tej, która znalazła się na monetach obiegowych (przykład: litery T, L).


Jeszcze trochę wątpliwości

Dlaczego zachowanych wzorów jest tak mało?

Stwierdzenie: bo są z tektury nie przekonuje mnie. Skoro pracownicy banków, poczt itd. otrzymali je jako wzory nowo wprowadzanych monet to przecież musiało być ich naprawdę sporo, co przy liczbie egzemplarzy, które wypłynęły na rynek aukcyjny… budzi wątpliwości (przynajmniej moje).

Jaki był cel ich wyprodukowania?

Mając na uwadze różnice w wyglądzie, to czy naprawdę miały być analogicznym narzędziem jak wzory banknotów, tj. pracownicy kasowi mieli na ich podstawie rozpoznawać ewentualne fałszerstwa? Mam wątpliwości…

Dlaczego w żadnych numizmatycznych źródłach z epoki nie ma o nich informacji?

Sprawy monetarne były szeroko komentowane w prasie codziennej. Także WNiA, czy Zapiski Numizmatyczne podejmowały temat bieżących emisji. Skoro te „próby” wzorów były bezpośrednio związane z emisją przyszłej monety to wydaje mi się, że nie przeszłyby bez echa również w środowisku numizmatycznym… A tu cisza…

Pytania można dalej mnożyć, jednak dajmy już temu spokój i przejdźmy do historii alternatywnych.

Oczami prasy – historia „wendówki”

Z lewej: Szef sztabu Obozu Zjednoczenia Narodowego płk Zygmunt Wenda, źródło: NAC
Z prawej: Kurier Polski 10 grudnia 1938 r., źródło: Biblioteka Cyfrowa UW
 

Na pierwszy ślad tekturowych wzorów monet polskich wpadłem w podsumowaniu wydarzeń sejmowych z dnia 9 grudnia 1938 r. Kurier Polski 10 grudnia 1938 r. na pierwszej stronie w artykule: „W Sejmie zawieszenie broni” donosił:

Dzień wczorajszy w Sejmie rozpoczął się wesoło i niemal sensacyjnie, pod znakiem symbolicznego „Wenda” albo „wendówki”. W kuluarach rozdawano dziennikarzom i posłom wykonane z tektury „wzory monet polskich” od złotego w dół, aż do jednego grosza.

Zdziwionych nieco ludzi, pytających „co to ma znaczyć?” objaśniano:

- Oto pieniądze, któremi płk. Wenda finansować chce „gigantyczne” projekty inwestycyjne i „szerokie” plany gospodarcze.

I symbol i dowcip, niepozbawione złośliwości, stały się powszechnie zrozumiałe. Zwolennicy planów gospodarczych rządu chcieli w ten sposób dowieść wszystkim, że projekty płk. Wendy należą do świata bajki i fantazji.

- Nie buduje drogi, kolei, fabryki ten, kto ma przysłowiowe „płótno w kieszeni”. W Polsce niema pieniędzy na finansowanie robót inwestycyjnych, w rozmiarach oderwanych od rzeczywistości.

Posypały się wesołe uwagi. Ów symboliczny pieniądz z tektury, naśladujący złotego, nazwano „Wendem” i przez analogię do złotówki „wendówką”. W bufecie sejmowym próbowano płacić za pół czarnej „wendem”, co wywołało panikę w Kasie. Szefowa, pani Janina, zarządziła kontrolę zainkasowanych od rana pieniędzy.

W rozmowach stworzono zaraz cały system monetarny, przystosowany do symbolicznej „waluty inwestycyjnej”. Najwyższą jednostkę obiegową w tej „walucie” nazwano „ozonem”, który dzieli się na 100 „wendów”. Jeden „wened” rozpada się zkolei na 100 „zaczynów”, równych naszym groszom.

Gdy tak dowcipkowano i aktualną rzeczywistość polityczną mieszano z symbolami pieniądza, wybiła godzina 11 i rozpoczęło się posiedzenie Sejmu. (…)

Relacje z powyższego wydarzenia pojawiły się jeszcze w innych tytułach prasowych, ale powyższy opis jest zdecydowanie najbarwniejszy J.

Czy „wendówki” były wzorami, które znamy z katalogu Pana Janusza Parchimowicza?

Myślę, że istnieje na to spora szansa. Dokładny opis (wykonane z tektury „wzory monet polskich” od złotego w dół, aż do jednego grosza), a także fakt, że Pani Janina zarządziła kontrolę zainkasowanych pieniędzy w sejmowym bufecie, wskazują na to, że raczej nie mogły być to tylko zwykłe, wycinane z kartonu krążki.

Czy powyższa historia stoi w sprzeczności ze znaną do tej pory historią wzorów?

Moim zdaniem nie. Bardziej prawdopodobne od tego, że te tekturowe monety stworzono specjalnie na tę okazję, wydaje mi się to, że wyprodukowane wcześniej w innych celach wzory zostały wtórnie wykorzystane na potrzeby tegoż sejmowego przedstawienia.

Ciekawa historia uzupełniająca, jednak (jak mi się wydaje) nie alternatywna…

W szkole powszechnej…

Lekcja matematyki, źródło: NAC

Na kolejny ślad wzorów monet polskich trafiłem w dość nieoczekiwanym dokumencie – Jednodniówce Zrzeszenia Kół Rodzicielskich miasta Lwowa. Znajdowała się tam reklama Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych (dalej: PWKS) we Lwowie, które to uczniom I i II klasy szkoły powszechnej w ramach wyprawki do nauki rachunków oferowało m.in. wzory monet polskich w doskonałych, tekturowych imitacjach”. Jednodniówka wydana została w maju 1939 r. 

Źródło: polona.pl

Jak udało mi się ustalić (m.in. w oparciu o: „Miesięczny rozkład materiału naukowego dla publicznych szkół powszechnych I stopnia : opracowany z uwzględnieniem wszystkich przedmiotów wg programu M. W. R. i O. P. : kl. 1 i 2”, Frączek Stanisław, 1938), w ramach nauki rachunków w szkole powszechnej uczniowie pierwszej klasy mieli do opanowania monety od 1 do 20 groszy, natomiast w drugiej klasie do złotówki. W podręcznikach przewijały się ich wizerunki, a różne wydawnictwa produkowały pomoce naukowe mające wspierać uczniów w poznawaniu waluty obiegowej. Poniżej znajdziecie kilka wycinków oraz ogłoszenie z wycinanymi z kartonu „niby monetami” (myślę jednak, że to nie te, których szukamy).

Źródło: polona.pl

Źródło: polona.pl

Wracając do Jednodniówki… Ogłoszenie PWKS bardzo obrazowo wskazywało na zbieżność z obiektami moich poszukiwań – „wzory monet polskich”, „w doskonałych, tekturowych imitacjach”, tyle, że nie pasowało do historii „wendówki”, która wydarzyła się w grudniu 1938 r. Pogrzebałem głębiej, trafiając najpierw na nieco mniej kwieciste ogłoszenie z 20 listopada 1938 r. (Głos Nauczycielski, nr 13), a następnie na Biuletyn Informacyjny PWKS „Wieść o książce”, którego numer z września 1938 r. poświęcony był przede wszystkim nowym podręcznikom i pomocom naukowym PWKS dla szkół powszechnych. Na pierwszej jego stronie widniało: „Na szczególną uwagę zasługują tu Wyprawki do nauki rachunków – nowa doskonała pomoc naukowa dla I i II klasy szkół powszechnych”. Serce zabiło mocniej… Wertując kolejne strony Biuletynu w poszukiwaniu jakiegoś skrawka informacji, który wniósłby nieco więcej do opisu z Jednodniówki trafiłem na poniższy przekaz reklamowy:

Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytety Łódzkiego

Liczyłem na nieco więcej szczegółów, rycin, opisów… niemniej jednak „Wyprawka do nauki rachunków” z Lwowa stała się nowym obiektem poszukiwań.

Jednocześnie postanowiłem sprawdzić, czy w innych zakątkach świata nie produkowano zbliżonych form pomocy szkolnych. Tak trafiłem na niesamowite opracowanie: „Cardboard Coins of Great Britain 1847-1980”, Thomas Engelen (dostępny tu: https://archive.org/details/cardboardcoinsgreatbritain/mode/2up ).

Katalog zawiera mnóstwo przykładów monet wykonanych z tektury (także tych wytłaczanych). Już we wprowadzeniu dowiadujemy się m.in., że: monety tłoczone na tekturze znane są już od połowy XIX wieku. W 1888 r. pojawiła się pierwsza znana seria brytyjskich monet tekturowych. Początkowo używano ich głównie do ułatwienia dzieciom oswojenia się z monetami obiegowymi, a także jako dodatki do tzw. Chrismas crackers (kartonowa rolka z niespodzianką, opakowana w kolorowy papier – tradycyjny element bożonarodzeniowych przyjęć w Wielkiej Brytanii, w których jedną z niespodzianek były właśnie tekturowe monety). Później stały się również elementem gier planszowych.

Z całego serca polecam, choćby przewertowanie tego katalogu - niektóre brytyjskie „tekturki” są naprawdę niesamowite.

Wiele spośród zaprezentowanych w katalogu egzemplarzy produkowanych było w Niemczech. Autor jako jedno ze źródeł wskazał pracę: "DEUTSCHES KINDERSPIELGELD, Ein numismatisches randgebiet", GÜNTER ASCHOFF, 2009 (dostępna tu: http://gietl-verlag.de/buch/Aschoff-Kinderspielgeld-Buch-klein.pdf).

Choć język niemiecki nie jest moją mocną stroną, to jednak z pomocą translatora też można wyłowić kilka informacji.

Autor opisując produkowany w Norymberdze edukacyjny zestaw miniaturowych monet z 14 krajów z końca XIX w., wskazał m.in., iż na początku miniatury te imitowano dokładnie, wykorzystując stal, cynk i mosiądz oraz cynowane, niklowane, miedziowane, posrebrzane, a nawet pozłacane krążki. Później zastosowano także laminowaną, kolorową tekturę. Powodem stosowania tego materiału był brak metalu w czasach wojny i kryzysu oraz niższe koszty produkcji.

Mając powyższe na uwadze zasadne wydaje mi się stwierdzenie, że tekturowe monety były powszechnie znane w Europie końca XIX i początku XX wieku, ale bardziej wśród dzieci, niż numizmatyków czy urzędników J. Może również nasze „wzory monet polskich” kierowane były w pierwszej kolejności właśnie do dzieci?

Ciąg dalszy nastąpi?

Pomimo tego, że dowodu ostatecznego brak, to jednak podsumuję kilka elementów, które mogą moim zdaniem świadczyć na rzecz „wyprawki”.

1. Niska liczba znanych egzemplarzy wzorów – wyprawki wydane zostały przez PWKS w końcówce roku 1938. Nie wiemy jakie były nakłady, jednak nastroje panujące w 1939 r. i zbliżające się widmo wojny raczej skupiały uwagę na innych sprawach niż zakup wyprawek do nauki rachunków. Jednocześnie okres „obiegu” był krótki (niecały rok).

2. Obecność złotówki 1929 – w 1938 r. złotówka z 1929 r. była obowiązującą monetą obiegową. Program nauki dla I i II klasy szkoły powszechnej zakładał znajomość monet od 1 grosza do 1 złotówki. Wyprawka przeznaczona była dla uczniów I i II klasy szkoły powszechnej.

3. „Wendówka” pojawiła się w sejmie w grudniu 1938 roku, czyli krótko po wydaniu przez PWKS wyprawki.

4. Brak odwzorowanych detali (znak mennicy, inicjały projektanta) – herb Kościesza był zarejestrowanym w 1931 r. w Urzędzie Patentowym znakiem towarowym dla monet, pieczęci, medali, plakiet, klamr oficerskich, żetonów i odznak. To oznacza, że wykorzystanie go przez podmiot inny niż MP na tekturowych żetonach/monetach mogłoby mieć swoje prawne konsekwencje. Również brak inicjałów WJ może moim zdaniem być tłumaczony chęcią uniknięcia potencjalnych problemów. Mogą to być również zwyczajnie uproszczenia projektu, które dla nauki rachunków nie maja żadnego znaczenia.

5. Brak informacji w prasie specjalistycznej może oznaczać, że tekturowe wzory po prostu nie były związane z emisją, a właśnie stanowiły pomoc naukową dla dzieci.

5. Lwów – miasto, które otwiera i zamyka tę historię – praciotka darczyńcy pierwszych odkrytych wzorów monet pracowała we Lwowie, PWKS mieściło się we Lwowie. Czysty przypadek?

Czy „wzory monet polskich” znane z katalogu Pana Janusza Parchimowicza znajdowały się w pudełku/torebce papierowej z wyprawką do nauki rachunków? Nie dowiemy się tego, póki egzemplarz takiej wyprawki nie zostanie odnaleziony. Pomimo podjętych prób do dziś nie udało mi się wpaść na trop istniejących egzemplarzy. Być może niniejszy wpis dotrze do właścicieli tekturowych wzorów, być może dotrze do domów aukcyjnych, być może dotrze do muzealników, do mieszkańców Lwowa (bywających na Pchlim Targu przy ul. Podwale), do historii rodzinnych opowiadanych przez dziadków lub po prostu trafi do kogoś, kogo ta historia zainteresuje na tyle, by pomóc mi w rozwiązaniu zagadki.

Z numizmatycznymi pozdrowieniami,

Krzysiek


P.S. Historia pewnej tekturowej Żniwiarki:

Naprzód 8 maja 1925, źródło: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty